Performans

Dlaczego ślimaki wchodzą na drzewa?

Migracje uważności // Site-specific // pokaz 29.09.2021

W ubiegłym tygodniu zakończyła się trzecia rezydencja artystyczna w ramach bloku site-specific Centralnej Sceny Tańca w Warszawie. Pokaz był podsumowaniem pracy zespołowej młodych poszukujących artystów i artystek, zmagających się z trudną przestrzenią, jaką stanowi Park im. Tadeusza Mazowieckiego, rozciągający się pomiędzy Jazdowem a Solcem. Punktem wyjścia dla poszukiwań twórczych było zagadnienie przemieszczania się i migracji zarówno w sferze fizycznej, przestrzennej, jak i psychicznej, wewnętrznej. Działania artystyczne rozegrały się w ściśle oznaczonej przestrzeni, której mapę otrzymali wszyscy oglądający pokaz – niewielki miejski park stał się uniwersum niemal magicznym, gdzie znalazły się takie miejsca jak: dżungla, drzewo chlebowe, magiczna nora, czarna dziura, centrum mocy, poziomkowa polana czy kosmiczny kasztan.

Poza mapą widzowie/obserwatorzy otrzymali także szereg wskazówek i pytań będących … no właśnie – czym? Zaproszeniem do wspólnej pracy podczas pokazu? Partyturą artystów, którą rozegrają w przestrzeni i swoim wnętrzu? Nie jest to do końca jasne i przyjmijmy, że taka była intencja twórców. Chcąc nie chcąc sprowokowali mnie (a może i kogoś jeszcze) do tego, aby nad wskazówkami i pytaniami choć chwilę się pochylić.

Jak zadawać pytania chodząc? Wszystkie pytania możesz zadawać sobie i przestrzeni.

W zasadzie pytania można zadawać w każdej sytuacji i w każdym miejscu. Nie ważne czy się wtedy stoi, siedzi czy maszeruje. Jeśli przyjmiemy jednak, że jesteśmy w ruchu, to pytać o wszystko możemy przygodnie napotkanych przechodniów, kogoś kto towarzyszy nam na spacerze, można także pytać samego siebie i prowadzić mały monolog wewnętrzny. Ze wskazówek wynika, że chodziłoby raczej o rozmowę z samym sobą, ale w odniesieniu do otaczającej przestrzeni. To daje ogromne pole do popisu, bowiem w parku miejskim jest tak wiele elementów mogących stanowić temat do rozważań, że ambitny umysł może łatwo ogarnąć gonitwa myśli. Pierwszym pytaniem, jakie mnie przyszło do głowy było: gdzie są artyści? Potem: dlaczego musimy ich szukać? Jak długo to potrwa (w domyśle: całość pokazu)? Czy ktoś wie gdzie są? Byli. Ukryci wśród drzew, wtopieni kolorystycznie w jesienną aurę. Prawie ich minęliśmy.

Czemu daję uwagę? Chodzę czy spadam? Gdzie ja właściwie się toczę? Jak nawiązujesz kontakt fizyczny z drzewem? Jak ukształtowanie terenu wpływa na kierunek i sposób przemieszczania się?

Kiedy udało mi się nie przeoczyć performerów postanowiłam skupić uwagę na nich i na tym co robią lub czego nie robią. Początkowo stali prawie bez ruchu wtuleni w pnie drzew, opadające zeschnięte gałęzie, owijający się liśćmi i wszechobecnym bluszczem, smakujący i wdychający otaczającą roślinność. Ubrani w luźne spodnie i bluzy w odcieniach zieleni, brązów, szarości, zgniłych fioletów, pasowali idealnie do palety barw jesiennego rozkładu. Ich kontakt z przestrzenią był bardzo bliski, niemal symbiotyczny. Ich ciała dopasowywały się do tego, co dyktowało im otoczenie: otaczali  ramionami wilgotne pnie drzew, jakby podpierając je, stojąc pionowo; w trawie mogli tylko leżeć, a z górki można było schodzić albo turlać się, po schodach zaś schodzili stopniowo, w różnym tempie, w grupie lub osobno. Znacznie więcej luzu i dowolności dała dopiero płaszczyzna brukowanego skweru, na której ciała performerów mogły wpisywać się w wyrysowane na chodniku linie, z czasem zaczęli też z nimi grać, być w kontrze, wyginać się w łuk, rozciągać, tworzyć gwiazdę lub inną abstrakcyjną figurę. Podobną wolność i ekspresję obserwowałam w ciałach artystów w przestrzeni nazwanej „dżunglą”. Tu, w wysokich trawach, wśród powalonych pni, korzeni drzew, pośród krzewów i zarośli mogli bez przeszkód przyjmować dowolne formy i pozycje, chować się lub pozostawać na widoku. Otaczający świat był pełen życia. Nieustannych transformacji i migracji. Natura tętniła życiem sama z siebie, a to, co nieożywione, ożywało w interakcji z młodymi artystami. Kamienne schody pod wpływem turlającej się grupy ludzi, czy też pokonujących je w górę i w dół osób, przeistoczyły się w schody ruchome; opuszczona ławka stała się elementem choreografii dla dwóch poruszających się na niej ciał; otwory studzienek okazały się świetnym narzędziem komunikacji – ich wnętrza rezonowały pod wpływem krzyku, a czasami nawet można było usłyszeć dochodzące z nich delikatne echo; kamienny rów melioracyjny stał się idealnym miejscem, aby ułożyć się w nim na kształt dziwnego człekokształtnego węża.

Widzisz ile? Dlaczego ślimaki wchodzą na drzewa? Obserwujesz czy jesteś obserwowany?

Niestety zapewne nie zobaczyłam wszystkiego, co chcieli mi pokazać uczestnicy rezydencji. Artyści zaplanowali swoje działania na dużej powierzchni. Nie byłam więc w stanie zatrzymać się przy każdym. Nie za każdym/każdą chciałam w danej chwili podążać czy to z uwagi na nierówny teren, czy odległości… Poza tym powoli zaczęło ściemniać się i coraz gorzej było widać zastygające w bezruchu i poruszające się ciała. Przestrzeń zaczęła zlewać się w półmroku z działającymi artystami, całkowicie pochłoniętymi swoimi twórczymi poszukiwaniami. To zresztą, moim zdaniem, cecha wspólna wszystkich obejrzanych  przeze mnie w ostatnich latach site-specific w wykonaniu młodych artystów – działanie dla siebie, skupienie na sobie i przestrzeni wokół. Ty, drogi widzu, podążaj za mną.

Tak, zdecydowanie byłam obserwatorką. Podczas całego performance’u udało mi się tylko dwa czy trzy razy nawiązać kontakt wzrokowy z artystą. W moim odczuciu to zbyt mało. Działanie artystyczne w przestrzeni, nawet jeśli jest improwizowane albo zakłada elementy spontanicznej gry, powinno być nakierowane na widza. To, co się wydarza nie jest jedynie procesem twórczym (dla) performera, jest procesem, w którym artysta obnaża swoje wnętrze przed obserwatorem. Ten obserwator jest ważny! Twórcze poszukiwanie jest interesujące jedynie wtedy, gdy widz może zobaczyć owoc tego poszukiwania: w przypadku malarstwa jest nim obraz, w przypadku teatru – spektakl, a w przypadku performance’u – pokaz. Byłoby dobrze, gdyby obecność widza stała się elementem równie ważnym co praca z przestrzenią, wszak jest on również jej częścią.

A propos ślimaków: podobno ślimaki nie znoszą upałów. Ponieważ lubią wilgoć zasklepiają wejście do skorupki, chowając się w niej głęboko. A, że podłoże zazwyczaj nagrzewa się bardziej od otoczenia, to wolą wejść wyżej – tam, gdzie jest chłodniej. Dlatego można je spotkać bardzo wysoko, szczelnie przyklejone do pni drzew, murów czy kamieni.

𝗔𝗿𝘁𝘆𝘀𝘁𝗸𝗶 𝗶 𝗮𝗿𝘁𝘆𝘀́𝗰𝗶: Agnieszka Bogusławska, Aleksandra Dahan, Yuliya Dzichkouskaya, Tomasz Domański, Tomasz Jagusztyn-Krynicki, Angelika Mizińska.

𝗞𝘂𝗿𝗮𝘁𝗼𝗿𝗸𝗮: Angelika Mizińska

𝗗𝗮𝘁𝘆 𝗿𝗲𝘇𝘆𝗱𝗲𝗻𝗰𝗷𝗶: 16-29 września

Wydarzenie dla publiczności: 29.09, godz 17.00

𝗠𝗶𝗲𝗷𝘀𝗰𝗲: Okolice Parku Tadeusza Mazowieckiego, Warszawa

Wydarzenie realizowane w ramach projektu Centralna Scena Tańca w Warszawie edycja II.

Organizatorzy: Fundacja Artystyczna PERFORM i Mazowiecki Instytut Kultury

Współfinansowanie: Miasto Stołeczne Warszawa

#FundacjaPerform | #CentralnaScenaTanca | #CSTII | #SiteSpecific