Taniec

Wolność, radość, pełnia i oświecenie – majowa Scena Tańca CST

Majowa Scena tańca CST to dwa ciekawe spektakle, które różni niemal wszystko, ale łączy pozytywna energia i niezwykle silna manifestacja wolności, nie tylko jako wartości, czy idei, ale przede wszystkim wewnętrznego stanu, uczucia, które są niezbędne dla pełnego i harmonijnego życia każdego człowieka.

BREAKDANCE, BREAK, BREAKING, BBOYING, BREAKDANCING

Za nieco ponad miesiąc w Paryżu rozpoczną się XXXIII Letnie Igrzyska Olimpijskie. Nową dyscypliną będzie breakdance. Taniec ten narodził się w latach siedemdziesiątych XX wieku na   Bronksie, dzielnicy Nowego Jorku i od tamtego czasu stenowi jeden z nieodłącznych elementów kultury hip-hopowej. Decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego ponownie wywołała dyskusję nad tym, co decyduje o uznaniu jakiejś formy ruchu za sport i kiedy może się on stać dyscypliną olimpijską. Czy break to jeszcze taniec, czy już sport? Czy jakikolwiek gatunek taneczny można uznać za dyscyplinę sportową?

Kiedy z rampy padają snopy kolorowych świateł spodziewam się jednego z topowych raperskich hitów i grupy b-boys i b-girls ubranych w luźne sportowe stroje. W rzeczywistości dzieje się inaczej. Spektakl rozpoczyna wrzawa gromadzących się kibiców i hymn polski, w świetle reflektorów, w rzędzie, w postawie na baczność, stoją tancerze i tancerki. To sygnał, że scena będzie miejscem trwającej dysputy: taniec czy sport? Choreografia zaczyna się od dynamicznych działań solo i w grupie przypominających rozgrzewkę, artyści ubrani są w sportowe stroje – każdy inaczej, wśród ćwiczących nie brakuje również postaci z gwizdkiem na szyi – sędziego lub trenera. W kolejnych odsłonach widzimy różne dyscypliny sportowe: piłkę nożną, kolarstwo, boks, koszykówkę, sztafetę olimpijską. Odpowiadają one formom improwizowanej rywalizacji w breakdance takim jak battle (bitwa), w której naprzeciw siebie stają dwaj tancerze lub dwie grupy i nie dotykając się wchodzą ze sobą w interakcję – gestykulacją i mimiką okazują sobie nawzajem wyższość, lekceważenie albo podziw dla przeciwnika. Liczy się zarówno technika, jak i wyczucie rytmu oraz własny, niepowtarzalny styl.  Inną formą jest cypher (kółeczko), gdzie tańczący tworzą kółko, w którego środku każdy, kto chce prezentuje swoje umiejętności.

Fot. Marta Ankiersztejn-Węgier

Tancerze poruszają się rytmicznie w takt elektronicznej muzyki. Wiele sekwencji zawiera elementy siłowe i sprawnościowe, dużo tu kroków wykonywanych w parterze. Ich tempo to rośnie, to maleje w zależności od układu, ale większość choreografii utrzymuje się raczej na poziomie, który na siłowni nazwalibyśmy „cardio”, z pewnością nie mam czasu na to, aby się nudzić – staram się nadążyć za olimpijską fabułą. W kolejnych scenach śledzę kolejne treningi drużynowe i samotne zmagania tancerzy z własnym ciałem i psychiką; są tu pot i łzy, zwycięstwa i porażki. Poszczególne układy  wymagają siły, gibkości i kondycji, a także świadomości ciała w przestrzeni oraz umiejętności samoasekuracji.  

Spektakl utrzymany jest w lekkiej konwencji, nie brakuje powodów do śmiechu – chociażby w scenach, w których tancerze zdradzają nam nieco jak wyglądają treningi breaka. Dopiero teraz widać ile wysiłku kosztuje opanowanie wszystkich toprocków, dropów, power movesów, freezów i footworków. Z przymrużeniem oka przedstawiony zostaje także temat walki o miejsce na podium, w rankingach, a także wszystko to, co sprawia, że sport staje się częścią wielkiego biznesu, który ma niewiele wspólnego z celebracją piękna ludzkiego ciała w ruchu.

Pytanie o to, gdzie kończy się taniec a zaczyna dyscyplina sportowa pozostaje otwarte. Być może jest to kwestia proporcji pomiędzy ilością elementów siłowych, akrobatycznych, a istnieniem swego rodzaju lirycznej narracji spajającej artystę, czas i przestrzeń, i będącej dzięki temu przesłaniem dla widza.  

Fot. Marta Ankiersztejn-Węgier

WOLNOŚĆ, PEŁNIA, BOSKOŚĆ, KREACJA

Cykl życiowy motyla to fascynujący proces, w wyniku którego tłusta gąsienica staje się zjawiskowo pięknym, kolorowym owadem. Natura pozwala na przeobrażenie zupełne, choć przechodzące tę zmianę istoty są niezwykle kruche i delikatne. Czy tak samo dzieje się z nami?

Najpierw z ciemności i oparów mgły wyłania się szkielet klatki otaczającej drobną kobietę jak kokon. Widać tylko lekko poruszającą się sylwetkę wewnątrz. Wraz z nią, wisząca w powietrzu konstrukcja faluje, drży i wiruje jakby dotknięta podmuchem wiatru. Artystka postanawia zbadać ją od zewnątrz i klatka-kokon staje się przemieszczającą się nad sceną, interaktywną strukturą, rusztowaniem dla poetyckich, płynnych tanecznych akrobacji. Na tym etapie trudno oddzielić je od siebie – konstrukcja momentami wydaje się być bionicznym pancerzem, częścią tańczącej, innym razem jest jedynie ograniczającym ruchy szkieletem, który należy porzucić.

Fot. Marta Ankiersztejn-Węgier

Dochodzi do przepoczwarzenia. Artystka z trudem pozbywa się kokonu, wlecze jego elementy za sobą, przeciska się przez nie z wysiłkiem, niejako rodzi się na nowo. Poród ten jest jednak dopiero początkiem całego procesu jaki zachodzi w jej ciele. Rytmiczne ruchy kończyn pełne są napięć, a mięśnie reagują na najdrobniejsze impulsy, synchronizując się w pełni z elektroniczną muzyką i ludzkimi głosami mówiącymi w wielu językach. Ciało artystki zdaje się odzwierciedlać wszystko to, co dzieje się w jej wnętrzu. Rosnąca samoświadomość staje się świadomością własnego ciała, a wreszcie ciała istniejącego tu i teraz w określonej przestrzeni i czasie. Uzyskana wolność jest stanem, który otwiera nowe możliwości – umysł i ciało zyskują moc tworzenia, ale jednocześnie pojawia się problem odpowiedzialności za dzieło kreacji, każde nowe działanie rodzi konsekwencje; czasami wydaje się więc, że lepiej powrócić do punktu wyjścia – miejsca, w którym nasze możliwości są ograniczone, ale przestrzeń jest nam dobrze znana, przez co wydaje się bezpieczna.

Kiedy jednak pozbędziemy się krępujących ograniczeń, poczucie siły i sprawczości pozwalają na stworzenie wewnętrznej równowagi. Klatka-kokon staje się zabawką, narzędziem którego używamy i nad którym panujemy. Tancerka zakłada złoty diadem, przypominający korony indonezyjskich tancerek. Jest dumna, promienieje spokojem i radością, wiesza klatkę z powrotem i wspina się na nią. Konstrukcja poddaje się działaniu – staje się tronem, w którym zasiada artystka. Przypomina teraz buddyjską Tarę w kwiecie lotosu, pełna wewnętrznej harmonii, pogodna i emanująca niezwykłą siłą.

Fot. Marta Ankiersztejn-Węgier

CENTRALNA SCENA TAŃCA – MAJ 2024

SPORT

9 maja (czwartek), godz. 19:00

Mazowiecki Instytut Kultury, ul. Elektoralna 12

reżyseria: Patryk Gorzkiewicz

choreografia: Patryk Gorzkiewicz oraz tancerze

taniec: Alicja Lis, Aneta Przepióra, Julia Sawicz, Magdalena Nowak, Maja Kowalska, Zuzanna Kozak, Zuzanna Rydz, Adam Chadyniak, Jakub Tomaszewski, Jędrzej Indebski, Miłosz Kołosowski, Szymon Chojnacki, Tytus Zgoła.

muzyka: Patryk Gorzkiewicz oraz kolaż

MISS LIBERTY

23 maja (czwartek), godz. 19:00

koncepcja, choreografia, wykonanie: Gosia Mielech

muzyka: Anna Suda / Dj An on Bast

koordynacja muzyczna: Ray Wilson

głosy: Ray Wilson, Gosia Mielech, Lee Brummer, Nicole Knöll, Luca Biondi, Jasmine Fan, Margarida Macieira, Omri Klein, Ashdin Doctor, Delphine Nofit.

scenografia: Piotr Tetlak

korona: Karolina Pytlakowska / Decolove

kostium: Marzanna Gruszczyńska

reżyseria świateł: Paweł Murlik

produkcja: Jaggy Polski, DanceLab

menadżerka: Anna Wróblowska


projekt: Centralna Scena Tańca w Warszawie, edycja V 2024

organizator: Mazowiecki Instytut Kultury Fundacja Artystyczna PERFORM

Dział: CST-SCENA

kuratorka: Katarzyna Stefanowicz

współfinansowanie: Miasto Stołeczne Warszawa